Choć kwartalne raporty finansowe największych banków w Polsce ukazują spektakularne wyniki, pod powierzchnią zysków narasta problem, który może poważnie zachwiać stabilnością całego sektora. Mowa o sankcji kredytu darmowego – narzędziu prawnym, które z roku na rok zyskuje na znaczeniu i skutkuje lawinowym wzrostem liczby pozwów klientów przeciwko instytucjom finansowym. Klienci walczą o darmowe kredyty, a banki… mówią, że panują nad sytuacją. Oficjalnie problemu nie ma, ale za kulisami podejmują nerwowe kroki prewencyjne.
Zyski imponujące, ale… niepokój o darmowe kredyty rośnie
Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda doskonale. Największe banki giełdowe w Polsce – mBank, Pekao SA i Santander Bank Polska – zakończyły pierwszy kwartał 2025 roku z bardzo dobrymi wynikami finansowymi. Santander odnotował ponad 1,7 miliarda złotych zysku, Pekao zbliżył się do kwoty 1,685 miliarda złotych, a mBank zarobił prawie 706 milionów złotych – mimo że jego wynik został uszczuplony przez rezerwy na kredyty frankowe.
Jednak za tymi imponującymi liczbami kryją się rosnące obawy. Banki coraz wyraźniej sygnalizują, że ich portfele kredytowe zaczynają być narażone na kolejne ryzyko prawne – sankcję kredytu darmowego. Jeszcze niedawno była to kwestia marginalna, dziś przeradza się w poważne zagrożenie systemowe.

Sankcja kredytu darmowego: prawo, które może słono kosztować banki
Sankcja kredytu darmowego została wpisana do polskiego prawa już w 2011 roku, jako element ustawy o kredycie konsumenckim. Jej istota jest prosta, ale dla banków wyjątkowo niebezpieczna: jeśli przy udzielaniu kredytu konsumenckiego instytucja finansowa nie dopełni obowiązków informacyjnych lub przekroczy ustawowe limity kosztów, klient może żądać uznania pożyczki za całkowicie nieoprocentowaną. W praktyce – oddaje tylko pożyczony kapitał, bez odsetek czy prowizji.
Przez lata sankcja kredytu darmowego pozostawała w cieniu. Dziś jednak stała się jednym z najczęściej wykorzystywanych oręży w rękach prawników reprezentujących konsumentów.
Fala pozwów o darmowe kredyty przybiera na sile
Jeszcze pod koniec 2023 roku temat SKD pojawiał się w raportach finansowych banków raczej nieśmiało. Jednak już na koniec 2024 roku liczby mówiły same za siebie – przeciwko ośmiu największym bankom w Polsce toczyło się łącznie ponad 12 tysięcy postępowań związanych z darmowymi kredytami.
Najbardziej poszkodowany był PKO BP – z ponad 4200 pozwami (wzrost o 38% kwartał do kwartału). Kolejne miejsca zajęły Alior Bank (2746 spraw) i Santander Bank Polska (1727). W I kwartale 2025 liczby znów poszły w górę. mBank raportuje 777 toczących się spraw, Pekao – 782, a Santander aż 2921 postępowań o wartości przekraczającej 65 milionów złotych. Widać wyraźnie: banki z rozbudowaną ofertą kredytów konsumenckich są dziś na pierwszej linii frontu.

Na czym polegają błędy, które mogą kosztować miliony?
Powody, dla których klienci mogą skorzystać z SKD, są różnorodne. Najczęściej chodzi o:
- Błędy formalne w umowie – np. brak określenia wszystkich wymaganych ustawowo elementów.
- Zawyżone koszty pozaodsetkowe – nawet drobne przekroczenie limitów może otworzyć drogę do SKD.
- Nieprawidłowe wyliczenie RRSO – czyli rzeczywistej rocznej stopy oprocentowania.
- Niejasne zapisy umowy – np. brak informacji o zasadach zmiany opłat, które mogą być uznane za naruszenie obowiązku informacyjnego.
Choć z pozoru drobne, takie uchybienia mogą oznaczać dla banku całkowitą utratę zysku z danej umowy, a dla konsumentów darmowe kredyty.
Banki nie widzą problemu, a jednak sprawdzają umowy
Coraz więcej analityków dostrzega niepokojące podobieństwa między obecną sytuacją a początkiem kryzysu frankowego. Wtedy również nikt nie traktował zagrożenia poważnie – aż było za późno. Dziś sankcja kredytu darmowego z impetem wkracza na pierwsze strony raportów giełdowych i jest wymieniana jako jedno z najpoważniejszych ryzyk prawnych dla sektora bankowego.
Banki nie czekają z założonymi rękami. Przyjęły strategię ostrożnej obserwacji i selektywnych działań. Z jednej strony podkreślają, że większość roszczeń jest bezpodstawna, z drugiej – nie ryzykują. Zlecają przeglądy umów, intensyfikują szkolenia doradców i wdrażają nowe procedury informacyjne, by ograniczyć ryzyko formalnych błędów.

TSUE i Sąd Najwyższy – od ich decyzji zależy przyszłość rynku
Klucz do rozwiązania problemu może leżeć w orzecznictwie. Polskie sądy kierują do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej pytania prejudycjalne dotyczące m.in.:
- Proporcjonalności sankcji – czy każdy błąd skutkuje darmowym kredytem, czy tylko poważne uchybienia?
- Zasady naliczania odsetek od prowizji – czy klient powinien być informowany, że płaci odsetki od kosztów kredytu?
- Terminu na dochodzenie roszczeń – czy ograniczenie prawa do SKD do jednego roku od spłaty kredytu nie narusza unijnych standardów ochrony konsumenta?
Wstępne orzeczenia dają sygnały mieszane: z jednej strony TSUE uznał, że SKD jest zgodna z prawem UE, z drugiej jednak zaznaczył, że nie każde formalne uchybienie musi skutkować jej zastosowaniem.
To jednak nie zamyka sprawy. Z praktyki kancelarii prawnych wynika, że na horyzoncie mogą pojawić się kolejne pytania prejudycjalne kierowane do TSUE, które mają szansę umocnić i doprecyzować kształtującą się linię orzeczniczą w sprawach związanych z sankcją kredytu darmowego.
Czy darmowe kredyty pogrążą sektor?
Obecnie trudno jednoznacznie przewidzieć, jak zakończy się spór wokół sankcji kredytu darmowego. Z jednej strony sądy mogą przychylić się do argumentacji banków i ograniczyć skalę zastosowania sankcji. Z drugiej – nie można wykluczyć scenariusza, w którym nawet drobne uchybienia będą skutkowały gigantycznymi stratami dla sektora.
Dla klientów to szansa na odzyskanie pieniędzy i darmowe kredyty. Dla banków – wyzwanie, które może urosnąć do rozmiarów drugiej afery frankowej. Jedno jest pewne: 2025 rok może być kluczowy dla przyszłości kredytów konsumenckich w Polsce, a kolejne rozstrzygnięcia polskich i europejskich sądów będą kształtować linię orzeczniczą.